Wczoraj po powrocie z dzungli - tak jak pisalam wczesniej - poszlismy na az godzinny relaksujacy masaz - zasluzony po trekkingu :> Potem zjedlismy obiad - ja wzielam sobie europejski - wytchnienie dla mojego zoladka :)
Nie udalo nam sie tez wczoraj wrzucic wszystkich zdjec z parku narodowego dlatego dopiero dzis to zrobilismy.
I udalismy sie na targ nocny majac nadzieje, ze bedzie on lepszy niz te wszystkie chinskie targi na ulicach. I nie mylilismy sie :) W koncu zobaczylismy troche tajskich wyrobow, z drewna, jedwabne szale, recznie robione obrazy (poprzez wykluwanie dziurek... i potem chyba napelnianie ich kolorem, nie wiem, bo nie doczekalismy do tego momentu). Obkupilismy sie jak nie wiem :) Mam nowa sukienke, torebke, zegarek i oczywiscie kolczyki, a Kuba ma nawet majtki Clalvina Kleina :>
Z tego co wsluchalam sie w rozmowy tutejszych stwierdzam, ze tym grzecznosciowym zwrotem jednak nie jest "kraa" dla kobiet tylko "haaa" i "haaab" dla mezczyzn.
Po wyczerpujacych zakupach chcielismy pojechac na piwo do naszego stalego miejsca - Zoe in yellow. Taksowkarz nas zawiozl ale dopiero na koncu trasy powiedzial, ze nazajutrz sa wybory i wszystko jest zamkniete i nie sprzedaja alkoholu.
Rzeczywiscie okolica wygladala strasznie z wszystkimi lokalami pozamykanymi - jakbym tam trafila wtedy po raz pierwszy to bym sie bala. Na szczescie Zoe byla otwarta i nawet mieli drinki alkoholowe :) Dostalismy 3 w cenie 2, byly przepyszne, no i oczywiscie ich swietne frytki do tego :)
Dzis z kolei postanowilismy pojechac do swiatymi w parku Doi Sutherp, tak jak nam polecil kiedys Anglik, na skuterach. Wyszlo to jakies 6 razy taniej niz w oferowanych taksowkach.
Po krotkim wstepie Kuba wsiadl na nasza blyskawice, ja za nim, i "pomkelismy" przez miasto :> Nie wiem ile jechalismy, bo skuret niby mial byc nowy ale licznik mu nie dzialal :> Ale na pewno ze 150km/h gnalismy :P
Poprzez strome i ostre zakrety dostalismy sie do swiatyni, w ktorej bylo od groma ludzi ale za to bardzo ladne widoki na miasto. Nastepnie do Palacu Krolewskiego, w ktorym wiekszosc roku spedza rodzina krolewska. Mieli bardzo ladne ogrody, niestety wiekszosc roz juz byla poucinana - w koncu u nich zima :> Ale i tak widzielismy sporo ladnych okazow kwiatow.
Spowrotem, juz z gorki, gnalismy jeszcze szybciej i nawet wyprzedzilismy pare skuterow :> Kuba ponoc sie troche stresowal, ale dal sobie swietnie rade :) Dla mnie z kolei byla to super zabawa, i z checia pojechalabym szybciej, o ile bede tylko pasazerem :>
Teraz zmierzamy do Sukhotai, mamy malo czasu, wiec zdjec z pedzacym skuterem spodziewajcie sie jutro albo dzis wieczorem :)
Do poprzedniej notatki dodalam link do filmiku jak idziemy przez busz :)