Dzisiejszy dzien rozpoczelismy od kupienis biletu do Siem Reap w Ksmbodzy wiec juz nie msaodwrotu :) Potem postanowilismy przypomniec zoladkowi jak smakuja ziemniaki (w postaci frytek w mc donaldsie) poniewaz nasz organizm jakos powoli sie dostosowuje do tutejszych smakow i niestety nadal do zmiany czasu - ciagle nie mozemy sie wyspac.
Dzis znowu zaczepil nas "mily" pan nauczyciel ktory chcial nam pomoc i twierdzil ze palac krolewski dzis dla turystow jest zamkniety co oczywiscie nie bylo prawda... Zreszta 'przypadkowy' przechodzien tez nam proponowal rejs lodka po kanalach czyli to chyba standard tutaj.
Pojechalismy wiec do palacu krolewskiego autobusem za ktory tym razem nic nie zaplacilismy bo nikt nie prosil od nas pieniedzy :p Palac bogato zdobiony ale turystow tyle ze lwdwo da sie zrobic zdjecie bez nich. Trzeba bylo miec dlugie spodnie a jak na zlosc slonce ostro dawalo (w przeciwienstwie do dnia wczorajszego kiedy to chcielismy sie opalac nad basenem). Nie wytrzymalismy tam dlugo i poplynelismy do swiatyni wschodzacego slonca na ktora nie moglismy wejsc bo akurat odwiedzala js rodzina krolewska wiec nas wyprosili. Na koniec dnia jedzenie na Khao San (nadal jest tam mnostwo polakow) zwienczone masazem olejkami :) Po powrocie do hotelu udalo nam sie jeszcze na chwile wskoczyc do basenu. Wiemy tez juz ze przy targowaniu odejscie pare krokow dziala praktycznie zawsze i godza sie na Twoja cene :p W taki sposob w sobote kupilam sobie pierwsza bluzke na Khao San za pare zl:p Reszta zakupow w drodze powrotnej (przysiegam ze te same ubrania widzialam w h&m :p)
Jutro jedziemy Kanchanaburi, opuszczamy wygodny hotel, wiec prawdziws wyprawa sie zaczyna :) Obysmy przezyli :p